Ten, którego nie wiedziałeś, że potrzebujesz
Jako fanka "
Przyjaciół", która miała szczęście przeżyć fenomen serialu jeszcze w analogowych latach 90. i na początku nowego millenium, z pewnymi obawami przystępowałam do szumnie zapowiadanego specjalnego odcinka i ponownego spotkania kultowej obsady. Czy pewne tematy i kulisy wyjątkowych zdarzeń nie powinny pozostać do końca owiane tajemnicą? Jak zmieścić ten ogólnoświatowy fenomen w jednym, półtoragodzinnym odcinku? Czy rzeczywiście potrzebujemy zestawienia "migawek z przeszłości" z tym jak dziś prezentuje się grupa tytułowych przyjaciół? Kto jak się zmienił, czyja twarz przeszła największą ilość zabiegów chirurgicznych, kto po zakończeniu serialu najlepiej sobie poradził w zakresie indywidualnego rozwoju kariery… Ku mojemu zaskoczeniu, to "reunion" okazało się jednak czymś więcej. Gwiazdy spotkały się na jednym planie nie tylko w celu odcinania nasączonych wieloletnią nostalgią kuponów. Twórcy serialu z aktorami na czele zapraszają widzów na przejażdżkę po wzruszającym i skrzącym się humorem Memory Lane…
Choć minęło już siedemnaście lat od ostatniego odcinka "
Przyjaciół", odnosi się wrażenie, jakby serial nie tylko nie tracił na popularności, ale też na medialnej obecności. Wybrane stacje telewizyjne wciąż prezentują powtórki, a całe sezony dostępne są cyklicznie na różnych platformach streamingowych. Nie jest trudno "wpaść" na szóstkę tytułowych postaci, a kiedy już do tego dojdzie, z łatwością wciągamy się w świat ich przygód. To jeden z najlepiej napisanych sitcomów w historii światowej telewizji. Humor słowny szedł w nim ramię w ramię z slapstickiem i burleską. Komediowy timing, nawet trzecioplanowych postaci, był bezbłędny. Do tego każdy odcinek zamieniał się w rodzaj "życiowej lekcji", którą otrzymywaliśmy wspólnie z szóstką nietuzinkowych przyjaciół. Z niezwykłą łatwością można było odnosić pewne egzystencjalne myśli i puenty do swojego życia. A przede wszystkim – kto z nas dojrzewając (tak zupełnie uczciwie mówiąc) nie marzył o tym, aby stworzyć podobnie oddaną i zżytą paczkę, z którą można by dzielić nie tylko troski dnia codziennego, ale wspólny kwadrat i rachunki.
Co ważne, "
Przyjaciele" byli niezwykle ludzcy i wielokrotnie dalecy od społecznie pojętej doskonałości. Bohaterowie byli często bardzo niepewni siebie i swojej przyszłości, przeżywali liczny kryzysy, popełniali (niekiedy wciąż te same) błędy. Bardzo dużo z ich zachowań można uznać za dziwaczne, kompulsywne, złośliwe czy wręcz głupawe. Ale "
Przyjaciele" uczyli nas przede wszystkim solidarności i akceptacji. Tego, że ze swoimi bolączkami nie jesteśmy wcale odosobnieni na tym świecie. I choć z dzisiejszej perspektywy uznaje się część żartów za nieprzystające do realiów współczesnej poprawności politycznej, trudno nie zauważyć pewnej dobroduszności, którą spowity był serial autorstwa
Marty Kauffman i
Davida Crane’a. Pogody ducha, która stawała się czytelna niemal pod każdą szerokością geograficzną.
"
Przyjaciele: Spotkanie po latach" czerpie siłę z hybrydycznej formy, która została przez twórców sprawnie zrównoważona. Przez znaczną część odcinka-dokumentu jesteśmy świadkami intymnego spotkania po latach, kiedy to szóstka ukochanych aktorów odwiedza dekoracje magicznego serialu, z którymi byli zżyci przez dekadę – mieszkanie Moniki i Rachel, lokum Chandlera i Joeya, kawiarnia Central Perk… Bohaterowie tej filmowej podróż są jawnie podekscytowani, chwilami wręcz stremowani. Nie ma w tym nuty fałszu – czas minął dla nas wszystkich, a słynna szóstka przyznaje wprost, że pewnych wydarzeń czy kwestii po prostu nie pamiętają. Sceny ze wspólnej lektury scenariuszy "po latach" albo wspólny seans tzw. blooperów (czyli kompilacja dubli, aktorskich pomyłek i wygłupów na planie) należą do najlepszych w programie. Kiedy w powietrzu zaczyna się unosić charakterystyczny śmiech
Lisy Kudrow, czujesz się po prostu w domu.
Właśnie serialowa Phoebe staje się tu częścią niezwykłego duetu, który ma szansę na indywidualną kultowość. W momencie gdy
Kudrow w znajomym stylu wyśpiewuje jeden ze swoich "największych przebojów" – "Smelly Cat" - do kawiarni Central Perk wpada ucharakteryzowana na Phoebe z lat 90. dziarska
Lady Gaga. Zaproponowane przez nią wykonanie, dalekie od czystego naśladownictwa, skłoniło mnie do następującej refleksji – jeśli w ogóle chcemy ponownie ruszać "
Friendsów", to jedynie w formie hołdu i reinterpretacji. Ale nie kontynuacji. Ten rodzaj intuicji zdają się potwierdzać również sami aktorzy, który w rozmowie z
Jamesem Cordenem wyznają, że nie widzą żadnego seansu w reaktywacji serialu. "To zburzyłoby ten stan harmonii, która osiągnęła każda z postaci w finalnym sezonie. Trzeba by na siłę burzyć im życie, szukać konfliktów i pretekstów. Po co?" – stwierdzają
Courtney Cox i
Lisa Kudrow. W ikonicznym ogrodzie ze znaną z czołówki równie ikoniczną fontanną dochodzi też do innego rodzaju zwierzeń i atrakcji - jednak specjalnie je w tym miejscu przemilczę, aby nie zdradzić wam wszystkiego.
"
Spotkanie po latach" uzupełniają również dodatkowe wypowiedzi gwiazd (od zespołu BTS po
Davida Beckhama) oraz fanów i fanek z całego świata, ze szczególnym uwzględnieniem Azji. Każdy, właściwie bez wyjątku, podkreśla jak duży wpływ mieli na jego życie "
Przyjaciele" i w jaki sposób wciąż pielęgnuje pamięć o nich. Mówimy o momentach bardzo trudnych, w których serial dodawał chęci do dalszej walki z trudnościami – choroba w rodzinie, brak akceptacji ze względu na orientację seksualną, depresja. Część gości wyznaje, z kim najbardziej się identyfikuje, co w niektórych przypadkach bywa naprawdę zaskakujące. Pakistańska działaczka na rzecz praw kobiet i laureatka pokojowej nagrody Nobla 2014, Malala Yousafzai (rocznik 1997) mówi wprost, że od zawsze czuła duchowe pokrewieństwo z postacią Joeya Tribianiego.
W jednej z pojawiających się na ekranie wypowiedzi,
Marta Kauffman stwierdza, że "
Przyjaciele" kończą się w momencie gdy, nadchodzi czas na zbudowanie trwałych więzi rodzinnych, wychowywanie dzieci, rodzaj społecznie pożądanej dojrzałości, w której szalonego wujka Joeya spotykasz nie na co dzień, a co najwyżej raz na tydzień. Choć nietrudno zrozumieć, co producentka ma na myśli, nie sposób nie zauważyć, jak dużej zmianie uległa przez 17 lat reprezentacja rodziny w kinie i serialach. Pewne pokolenie będzie z tęsknotą patrzeć na "
Friendsów" jako na kawałek swojej młodości i czasów gdy żyło się niemalże jak w akademiku. Myślę jednak, że ten serial będzie wciąż uwodził swoją ponadczasową lekkością i "wewnętrzną mądrością" nowe generacje widzów, którzy – mimo całej otoczki nowoczesnego świata i wizji niekończących się możliwości na kreacje nowych kontaktów – wciąż mogą tęsknić za taką wizją przyjaźni, która w niejednym ci pomoże i niejedno ci ostatecznie wybaczy.
Ps.
Tak, Rachel i Ross mieli przerwę.