Zawsze aktualny. Swietne role Hanksa i Washingtona. A w tle pobrzmiewają "Streets of Philadelphia"
A co to jest ta moralność? To jest jedynie oczekiwanie że inni będą się zachowywać tak jak moralizatorzy uważają za stosowne. I o wiele większe zagrożenie dla społeczeństwa niesie odrzucenie zasady iż każdy może żyć po swojemu, niż to że ktoś ten kał sobie zje.
"A co to jest ta moralność?"
Widzę nie ma sensu dalej pisać. To pytanie mówi wszystko o tobie, cześć. "Róbta co chceta"
Widzisz drogi panie, ja na wszystko muszę mieć argument i uzasadnienie. Jeżeli coś jest postrzegane za niewłaściwie to ja pytam "dlaczego". I jeżeli nie uzyskuję logicznej odpowiedzi to nie wystarcza mi fakt, że tak się utarło.
Odwołanie do moralności zawsze postrzegałem jako zabieg erystyczny w stylu ad verecundiam. Bo to tak właśnie jest - zamiast wykazać słuszność/niesłuszność jakiegoś zjawiska, postępowania czy poglądu, powołujesz się na autorytet moralności która daje już gotowy osąd. A ocenianie czegoś w kategoriach moralne/niemoralne jest oceną zgodności jakiejś rzeczy z tym gotowym już osądem, bez odnoszenia się do jej istoty.
Zgadzam się z tobą, ten film mimo swoich prawie 27 lat porusza problemy aktualne dzisiaj. Rewelacyjny, z przekazem. Streets of philadelphia i philadelphia younga najlepsze. W społeczeństwie powinna być tolerancja, akceptowanie ludzi, którzy różnią się od nas, wzajemna pomoc. Nie powinno być miejsca na dyskryminacje, homofobię, lekceważenie kogoś kto woła o pomoc. Poza tym piosenka końcowa ma ciekawą interpretację- autor uważa, że światło daje mu wiarę, nadzieję na realizację celu, który wyznaczył i do, którego dąży. Liczy na pomoc przyjaciół. Film ten jest też motywacją do pokonywania słabości. Chwyta za serce.