Gdybym nie wiedział, że wydarzenia ukazane w filmie miały miejsce, powiedziałbym, że ten kto pisał scenariusz upadł na głowę, żeby wciskać takie bajki ludziom. Niesamowita historia, sceny batalistyczne wbijają w fotel, w ogóle bardzo wyważony film, jest i miłość, jest zwykłe życie i jest WOJNA, pokazana realnie bez upiększeń, taka jaka jest, brudna, straszna i bezsensowna i jest ten bohater, wierny swym zasadom, nie pasujący w tym piekle, a może właśnie pasujący. Trzeba zobaczyć!
SPOILER. Podpisuję się pod każdym słowem który napisałeś.Odnośnie piekła, przed oczami mam cały czas jedną scenę,moment kiedy Dessa spuszczają na noszach...zinterpretowałam to jako ukrzyżowanie Jezusa i ten obrót kamerą w stronę nieba,nagle jaśniejsze,dające nadzieję...takie wniebowstąpienie za życia,odpowiedź od Boga, na pytania które zadawał mu wcześniej.Więc chyba w tym piekle był nie tylko pasujący ale i niezbędny. Widocznie nie musisz zginąć po" ukrzyżowaniu", jeśli wierzysz w to co robisz.Paradoksalnie przepiękny film.
Świetnie to ujęłaś nie odebrałem tej sceny w ten sposób, ale istotnie jak teraz o tym myślę, to piękna metafora. Gratuluję otwartego umysłu i pozdrawiam
Dziękuję:)czasami mój umysł jest trochę za bardzo "otwarty" i przeszkadza w rzeczywistości jakiej nie chcę, a ten film stety niestety znowu go otworzył, życzę Ci tylko takich seansów.
Mam jeszcze inne...Gibsonowi nie chodziło tylko o pokazanie okrucieństwa wojny itd,pokazał nam piekło i niebo za życia każdego z nas,jego wojna=piekło to szary tłum, który podąża w marszu jak w wojsku,wykonuje rozkazy a jak pojawia się ktoś inaczej myślący,jest wyśmiany i nierozumiany,odrzucony bo nie wykonuje rozkazu bycia trybikiem...czyli nie dostrzegamy Dessów/współczesnych "Jezusów" bo w nich nie wierzymy,nie wierzymy we własnych siebie.Mogłabym tak ględzić godzinami:)Gibson namalował przepiękną metaforę życia, śmierci, odwagi, miłości i "czegoś" co {z?)niszczy ludzkość,jeśli nie pokonamy własnych wewnętrznych wojen,nie ukrzyżujemy się i...z zachwytem spojrzymy w górę, by jeszcze z większym zachwytem dostrzec co jest "na dole"...to tylko moja projekcja:) Ten film to przepiękna metafora zainspirowana faktami.
Poczekam na ostatni film Gibsona i napiszę książkę"Eros i Thanatos- obraz ruchomy w wersji niehollywoodzkiego kamerzystego pędzla Mela Gibsona.Dzieła wybrane.Z dopiskiem: autor zastrzega sobie prawa do ględzęnia ".
Ja jeszcze widzę tam jeden dodatkowy symbol - moment "obmycia" Dessa kojarzy się z wytryśnięciem krwi i wody... Jednego z głównych założeń chrześcijaństwa - myślę, że tu nawiązanie do poświęcenia, tak jak Chrystus poświęcił siebie, tak naśladował go główny bohater. Jest to symbol bardzo mocny, ale dokładnie tak odczytałam tę scenę.
Też zwróciłem na to uwagę, ale jak wiadomo Mel Gibson lubuje się w takich historiach i za to mu chwała.
Bardzo dobrze napisane. Ten film jest wielowątkowy i tu i ówdzie można odkryć w nim coś więcej. Brawo.
Dzięki:) Może za mało filmów widziałam, ale ten to jeden z niewielu, po których zostają człowiekowi w głowie obrazy i przemyślenia ale i również dziwna potrzeba oraz odwaga zwerbalizowania tego, co film nakreślił w duszy odbiorcy.
Uwielbiam takie historie, które "prostują" nas i pokazują raz jeszcze co w życiu się liczy. Dlatego ubóstwiam wręcz niezapomniany "Forrest Gump", i ocierający się o to tu i ówdzie "Lost". Ostatnio byłem na "Passengers". Naprawdę niezapomniany film pełen piękna, pełen romantyzmu, humoru i dobrych dialogów melodramat w szatach utkanych z najczystszego światła gwiazd. Cytując Chandlera z "Przyjaciół": <<"Uczta dla uszu oraz dla oczu.">>. Tak olśniewający, ze miałem pewne problemy z "powrotem" na Ziemię.
Twoje wrażenia po "Pasażerach" świadczą tylko o tym, jak złożona jest emocjonalność człowieka i jej wpływ na odbiór sztuki...i dobrze. Ja natomiast zupełnie odebrałam ten film, dla mnie po pierwsze- oszukańcze zapowiedzi, trailery itd, rozum myślał, że idzie na inny film:) No dobra, to otworzyłam serce hihi i mało co zawału nie dostało z powodu głupoty, które zobaczyło np. jeśli chodzi o miłość, no kurczę niczym kosmiczni Adam i Ewa, tylko tym razem to Adam ugryzł jabłko, drzewo też się pojawia, no i Laurence wkracza niczym Stwórca i ukazuje im zło, z którym muszą zawalczyć, a nie tam się kłócić o pierdy i biegać w te i z powrotem po Raju. Nawet się mechaniczny Judasz ukazał za barem;) Ale ogólnie miłość zwycięża...myślę, że jak ma zwyciężyć to również na Ziemi, bez zbędnych kosztów materialnych i z widokiem na gwieździste niebo z naszego "ogródka". A Ciebie olśniło i to właśnie jest piękno sztuki, w tym film.
Bo to film religijny łączący wątki chrześcijańskie z marksizmem. Kolejny film będzie o tym jak to geje w US Army byli najistotniejszym czynnikiem w zwycięstwie drugiej wojny światowej.
dzięki tobie znów zadumałam się nad różnorodnością w gatunku ludzkim, z jednej strony panowie tacy jak bohater filmu, z drugiej tacy jak ty. Cóż za barwna rzeczywistość!
To właśnie mnie przeraża,spłycenie umysłowe młodego pokolenia ."Ten film jest taki prostacki, że jego się nie da nie zrozumieć ".Bity troll ,na dodatek nieuk.Fejs ,gry komputerowe ,zmanierowanie połączone z ped... fryzurką .Taki jest obraz polowy młodzieży w europie. Cóż za barwna rzeczywistość!
Zarówno ocena 1 ... jak i ocena 10 moim zdaniem nie są adekwatne... nie rozumiem tego hype'u: jakie ten film posiada niesamowite sceny batalistyczne..... czy tylko ja zauważam jakieś minusy względem np. tego że w scenach batalistycznych gra w jednej scenie max. 20-30 amerykańskich żołnieży a w 2gim planie są pustki i generatory dymu? czy tak trudno było zatrudnić jakieś rozsądniejsze liczny statystów, zamiast manipulować kadrem ... i udawać że wszystko gra....
Gdy Marvel wypuszcza nieprawdopodobną historię o kapitanie Ameryce.. to zapala wam się lampka bezpieczeństwa przed nadmuchiwaną bańką wokół tej kaszanki(słusznie moim zdaniem).... a jednocześnie gdy wypuszcza coś nie w pełni dopracowanego Mel Gibson to macie mokro w majtkach i wystawiacie same "10".
Mokro w majtkach powiadasz?Dycha którą dałem nie wynika ze scen batalistycznych, których nawiasem mówiąc gros ludzi się czepia.Ocena jest za ładunek emocjonalny w filmie,za ukazanie historii człowieka który potrafił zdobyć się na poświęcenie, a nie za pierdoły czy dym leciał ,czy ze ktoś karabinu nie przeładował.I hejt dla cymbałów którzy dają takiemu filmowi jedynkę jest jak najbardziej uzasadniony.Co do Gibsona,uważam ze każdy jego film jest nietuzinkowy,każdy na miarę Oscara,no może prócz Człowieka bez twarzy.To jaki jest prywatnie nie powinno nas interesować.
Dałem 1, bo film jest najzwyczajniej w świecie niesmaczny. Doss był pacyfistą. Wykorzystywanie jego historii w celach prowojennej propagandy jest tak skrajnym brakiem szacunku, że chwyt ten przebija nawet praktyki Michaela Baya.
Zgrabnie się maskuje jako antywojenny, jasne (w końcu film o pacyfiście!), a jednocześnie tyle tam pierdzielenia o tym, jak ważna i szlachetna jest śmierć za ojczyznę, i tyle tam ujęć w slow motion z pompatyczną muzyką przedstawiających jak "bracia broni" kroczą ramię w ramię, że owe zapędy kina antywojennego, jeżeli jakiekolwiek i kiedykolwiek były obecne, leżą i cichutko kwilą.
Czy słyszałeś o Dossie przed nakręceniem tego filmu ? Bynajmniej ja nie wiedziałem o jego istnieniu,przypuszczam ze 99.9 procent polaków także nic o nim słyszało."Skrajnym brakiem szacunku" byłoby pozostawienie w niepamięci takiego człowieka.Dzięki Gibsonowi świat ujrzał niesamowitą historię "żołnierza",który wzniósł się na wyżyny altruizmu.
Niesmaczne jest natomiast doklejanie wszelkiego rodzaju ideologii "prowojennych" ,co sugerujesz w swojej wypowiedzi. Nie mamy do czynienia z zakłamaną opowieścią ,lecz prawdziwymi wydarzeniami.Chciał nie chciał ,facet uratował wielu innych ludzi ,i to jest piękne w tym filmie.Ty widzisz propagandę ,ja zajebistą legendę Człowieka.
Ten film jest nakręcony dokładnie tak samo jak wojenne amerykańskie agitki z lat 40. :)
Dehumanizuje ludzi stojących po drugiej stronie, pokazuje, że z bogiem na ustach zabijanie jest fajne, że w domu czekać na ciebie będzie piękna dziewoja, że honor, że ojczyzna, że warto walić ołowiem w antyamerykańskie ryje dla chwały.
Obrzydliwe do porzygu.
Nie powiedziałabym, że druga strona jest zdehumanizowana. W filmie jest scena, kiedy któryś z amerykańskich żołnierzy mówi, że ktoś spuszcza nie tylko amerykanów, ale i Japończyków. Dla głównego bohatera liczy się każde życie, nie zważa na to czy ktoś jest wrogiem czy przyjacielem. Film również pokazuje, by zostać przy swoim, mimo nieprzychylnej reakcji ludzi z otoczenia. Według mnie film ma bardzo pozytywne przesłanie.
Zgrabnie się maskuje jako antywojenny? Niestety nigdzie tak nie mówi. Mówił, że rozumie wojnę i nie może siedzieć w domu gdy inni giną, więc zgłosił się na ochotnika.
Jasne, jasne, tyl;ko pewnie znawca kina co daje filmom ocene 1, bo tak. Jakim gównem musi byc film zeby zaslugiwac na jeden, chyba cos pokroju trudnych spraw, lub pamietnikow z wakacji, a z tego co widze, ogladasz lepsze filmi niż ten szajs. Wychodzi wiec na to zes po prostu prowokatr x)
"Przełęcz ocalonych" jest tej samej klasy gniotem co trudne sprawy czy inne produkcje dla kucharek.
Hahaha dobry jestes xD Rozumiem ,ze muzyka, scenografia, zdejcia, gra aktorska, a co najwazniejsze Fabuła, i wszystko inne jest na tym samym poziomie co trudne sprawy? Gosciu ty sie w ogole na tym nie znasz i tylko sie kompromitujesz x) Dodatkowo obrazasz człowieka, który był bohaterem wojennym. (Tak ten film jest na faktach). Jeśli nie uwazasz sie za trolla, wtakim razie jestes malo inteligentym człowiekiem.
Mamy zdecydowanie odmienne definicje bohaterstwa wojennego ;-) Poza tym, jeśli chociaż część ze scen była zbliżona do prawdziwych to główny bohater musiałby być połączeniem Robocopa, Rambo i Terminatora ;-) Dzieci oglądające Transformers mogą takie filmy traktować poważnie ale dla myślącego człowieka "Przełęcz ocalonych" to jedynie połączenie komedii z filmem akcji ;-)
Zapraszam do szkoły aktorskiej, wtedy porozmawiamy o tworzeniu filmów i co jak ma wygladać. Poczytaj parę ksiażek dotyczących tego tematu. Porozmawiaj z Ludżmi którzy przeżyli prawdziwą wojnę niech ci opowiedzą jak jest, dopiero wtedy zacznij się mądrzyć. Bo z tego co widzę mało wiesz o realistyce wojny i towrzenia filmu. Takze tyle ode mnie.
Mój dziadek w czasie drugiej wojny pracował w brygadzie filmowej więc coś tam mogłem posłuchać o tym jak się robiło wtedy filmy wojenne ;-) Ale nie wspominał nic o tym, żeby mieli tam żołnierzy, do których strzelali a oni ciągle żywi byli ;-)
Tak si e sklada ze ja teraz naleze do akedemii fiolmowej i wiem jak sie roni wspolczesne filmy. Moj dziadek rowniez przezyl wojne a nawet byl w obozie. Wiec nieu czuj sie taki mary, bi neu jestes x)
W obozie na hawajach....
należysz do akademii pana kleksa co najwyżej....
Kamera i montaż takie brylantowe tak na prawdę nie są... a dlatego że musieli odpowiednio ukrywać za ich pomocą niedostatki w budżecie, lub źle wydane pieniądze... na minimalną liczbę statystów zabrakło bo "Jake sully" zainkasował połowę z przewidzianego budżetu na swoją wypłatę.
Chciałbyś.
Widzę, że niby wiesz więcej na mój temat niż ty sam. Zazdrościsz czy co?
Zapraszam na stronę Warszawskiej szkoły filmowej i tam się prosze zapytać (napisac do kogos waznegp), czy tam jestem. Na priv ci mogę podać imie i nazwisko, dla mnie żaden problem.
Nie zrozumiałem tego co pisałeś więc nie mogło mnie zatkać. Po prostu piszesz po pijaku i nie rozumiesz, że bełkoczesz. Jak każdy pijaczek spod budki z piwem ;-)
Zapewne to ty nie umiesz czytać, ze zrozumieniem. Albo jesteś na tyle słaby z jezyka polskiego, ze nawet literówek nie umiesz poprawić w swojej głowie i przeczytać poprawnie tekstu. Tam na prawdę nie ma chińskich liter, bystrzaku x)
Misiu, ty nie rozumiesz, że mi nie chodziło o literówki ale o sens twojej wypowiedzi ;-) A konkretnie o jego brak ;-) Piszesz zrozumiale jedynie dla siebie co wskazuje, że jesteś nawalony albo upośledzony intelektualnie na stałe. Chciałem być miły dlatego napisałem, że piszesz po pijaku a nie jesteś jeszcze stałym pacjentem psychiatryka. Wiesz, za moich czasów na pewno nie mógłbyś niczego studiować bo nie miałbyś szans zdawania matury wymaganej przy egzaminach wstępnych na uczelnie. W końcu jak zdać maturę gdy się nie skończyło podstawówki ;-) A ty piszesz na przykład "na prawdę" rozdzielnie co świadczy, że jesteś niedouczonym imbecylem, który nie miał szans legalnie opuścić murów szkoły podstawowej ze świadectwem jej ukończenia.