Obok wspaniałych kreacji Sue, Santany, Blaina itd idiotyczni statyści zmieniajacy sie co 3 odcinki.
Obok żywo napisanych zwiazków jak Finczel czy Klaine, dziwaczne kocham Cię na 3 odcinki, w telenowelowym stylu każdy z każdym i od nowa.
Wreszcie obok wybitnych wykonan jak Dont rain on my parade czy Cought sirup, nerwowe skoki i wygłupy.
Serial uwielbiam, ale produkcja chyba zapomniaął co chce robić i czasem połowa odcinka to wypełniacz który dobrze by było po prostu wyciać.
Wiesz, wszystko zaczelo spadac w dol po 3 sezonie. W 5 jak dla mnie serial osiagnal dno. Szkoda, że taki fajny serial zostal tak spieprzony :/
ja zrezygnowałam z serialu krótko po tym jak zginał Cory Moneith, coraz ciężej oglądało mi się odcinki z nowym glee i częścią ekipy w Nowym Jorku..to już nie było to
Ja również uważam, że taki urok produkcji Ryana. Miesza mnóstwo zupełnie innych rzeczy, ale uważam, że dobrze mu to wychodzi, nadaje takiej pozytywnej różnorodności i nadaje taki wyjątkowy klimat, który widziałam też w American Horror Story (choć widziałam tylko kilka odcinków. Jednak nie mój styl, ale od razu widać tą atmosferę).
Może w pewnych momentach rzeczywiście pojawiało się za dużo nowych osób "na chwilę", ale mi to jakoś bardzo nie przeszkadzało. Niektórzy z nich też mieli kilka fajnych momentów.
Dla mnie Glee zawsze było takim miłym, lekkim serialem, z fajną muzyką, więc bardzo wyrozumiale podchodziłam do pewnych rzeczy, które się tam działy. Przyznaję też, że 4 i 5 sezon były czymś zupełnie innym niż 1-3, a nawet 6, w którym znów poczuło się to stare, dobre Glee, ale i tak mi się podobało. Jasne, często tęskniłam za Glee z sezonów 1-3, ale w końcu musiało się coś zmienić, by nie powtarzać ciągle podobnych wątków. Poza tym, w końcu bohaterowie musieli wyjść ze szkoły, dorosnąć. Skoro część z nich zaczęła w 2 klasie, to po trzech latach (sezonach) musieli ruszyć dalej, więc nastąpiły zmiany i nikomu nie mam tego za złe. Myślę, że gdyby zakończono serial z końcem szkoły, wiele osób chciałoby wiedzieć co się z nimi dalej działo, bo przepaść między liceum a dorosłym życiem jest ogromna i w serialu zostało to pokazane.
Choć bardzo tęsknię za Glee, myślę że skończyli w dobrym momencie, bo choć dużo osób narzeka na sezony 4 i 5, to dla mnie nie były one kompletną porażką. Były po prostu inne. Ogólnie uwielbiam cały serial i choć oglądałam go już jakiś czas temu, to wciąż chętnie do niego powracam :)
Blaine'a? Postać totalnie zepsuta od 4 sezonu. Z małymi przebłyskami dawnego charakteru. Zresztą nie tylko ten bohater przeszedł zmiażdżenie charakteru jakim był wcześniej.
akurat uważam,że Blaine miał jedyny jako taki w miarę realny charakter.
*SPOILER*
Kurt go kompletnie odrzucił i odsunął się od niego,nie odpowiadał na telefony,ignorował,więc Blaine nie wytrzymał.Nie bronię jego zdrady,bo to jedna z najgorszych rzeczy którą człowiek może zrobić w związku,ale diva-Kurt też nie była bez winy.
Tutaj raczej chodzi o to że od czwartego sezonu Blaine zamienił się w Kurta i odwrotnie. Do 4 sezonu to Blaine był tym normalnie się zachowującym męskim gejem a Kurt takim trochę gejem-karykaturalnym delikatnym itp A potem rolę się odwróciły to Kurt zmężniał a Blaine jakoś tak dziwnie się udelikacił. Mi też to niestety mocno przeszkadzało
Jestem na samym początku 3. sezonu (ponownie) i niestety jedyne co pamiętam, to strasznie wkurzały mnie nowe postacie. Właśnie patrzę na "Supergirl" i potwierdzam swoje uprzedzenia...