Jak można tak fantastyczny setup tak zmarnotrawić?
Jackdaw to olbrzymia zaleta gry, morskie wojaże, bitwy i abordaże zostały wykonane fantastycznie, piracki klimat
wylewa się z ekranu hektolitrami.
Dlaczego więc 90% misji polega na jakimś totalnie nudnym i monotonnym śledzeniu jakichś frajerów, których w
ogóle nie znamy i nic nas nie obchodzą, albo no podsłuchiwaniu ich równie nudnych rozmów? Dlaczego nie puścić
wolno wodzów wyobraźni i nie powymyślać oryginalnych i wciągających misji na morzu? Całe pirackie ustawienie
zostało po prostu zmarnowane. Twórcy poszli na maksymalną łatwiznę.
System walki po prostu absurdalny, system- pożal się boże- skradania jeszcze gorszy, AI chyba w ogóle nie istnieje.
Okrojona liczba broni względem poprzednich asasynów.
Jak się zanurzymy w ten świat na maxa to nagle gra staje się nudna to fakt
Ubisoft w swoich grach sztucznie przedłuża rozgrywkę,zbieranie jakiś pierdół do niczego nie potrzebnych itp.
Oficjalnie to nie, ale od samego początku robi hm... asasyńskie rzeczy :D
No i w sumie pod koniec był już też ofcijalnie asasynem.
Assasyn czy nie tak czy siak najlepsza gra w klimacie z piratami tylko gdyby porobili więcej jakiś misji ciekawszych ;)
Źle trafiłaś, bo akurat ja lubie podsłuchiwanie i śledzenie :D Plus w tej części wcale tego nie było aż tak dużo. Rozumiem że niektórych to może nudzić, lecz to jest niezmienny element gry, jak np ukryte ostrze.
W dwójce- moim zdaniem najlepszej części- tak dużo tego skradania nie było, a jeszcze nudniejszego podsłuchiwania chyba w ogóle.
W jedynce na bank było i było nudniejsze. Siadało się na ławce i tyle. A teraz trzeba skakaś, wspinać się etc.
Jedynka była beznadziejną grą pod każdym względem wyłączając grafikę, nie warto w ogóle o niej wspominać.
Ech, jakoś nie wiem, generalnie w serii AC brakuje mi polotu, duszy. Wszystkie części to bardzo zachowawcze, ostrożne produkty, nawet podpinam pod to moją ulubioną dwójkę.
Nawet w czwórce, gdy zdecydowali się w końcu trochę zaszaleć w środowisku karaibskich piratów, to na wszelki wypadek wrzucili masę nudnych niepirackich misji, żeby zbyt szalenie przypadkiem nie było.
Ciężko się nie zgodzić. Tak naprawdę AC Black Flag jest dobre do momentu, w którym pokończy się wszelkie misje morskie, zlecenia zabójstw, maksymalnie ulepszy się Kawkę oraz zdobędzie wszelkie forty (tak btw najjaśniejszy punkt tej części). Nie sposób również zapomnieć o świetnych starciach z legendarnymi okrętami. Później kiedy przeszedłem do głównej osi fabularnej to zacząłem zastanawiać się gdzie ten czas prysł. Misje w większości są mdłe i bez polotu, a na całą grę może trzy zapadły mi głęboko w pamięć. Do tego pełno zapchajdziur i wszelkiego typu znajdziek, które swoją ilością wręcz przytłaczają.
Fakt, ale część tych znajdziek wyjątkowo przypadła mi do gustu. Radochę sprawiało mi zdobywanie kolejnych szantów- nawet wtórowałem mojej pirackiej załodze przy śpiewaniu "morskich opowieści" ;)
Szanty były OK
Ale takie kamyki, prawie zebrałem wszystkie ale pod koniec wymiękłem :/ (nuda)
Tak samo te odłamki animusa, szukałem w opcjach czy to coś mi daje ale nic z tego
No cóż... Jackdaw? W pływaniu tym stateczkiem przyjemność daje wyłącznie słuchanie szant oraz abordaże. Reszta? No cóż walki z kilkoma w kółko się powtarzającymi typami okrętów połączone z kompletnym brakiem realizmu. Tuż przed strzałem możesz wybrać typ amunicji. Hmm... Czy czasem nie trzeba wtedy załadować dział od nowa? Nieeeee... Że nie wspomnę o genialnym autopilocie (to pływanie bokiem!), zawracaniu w miejscu i PŁYWANIU POD WIATR (a żagle wciąż się wydymają w stronę przeciwną). Ofc autorzy gry o halsowaniu nigdy nie słyszeli, lub przygotowali grę dostosowaną do odbiorców. Bym zapomniał: proszę uzasadnić jak możliwe jest jednoczesne zwiększenie ilości dział, łóżek dla załogi oraz ładowni (to jest przecież statek, a nie zamek). AC IV to odgrzewany kotlet, który EWENTUALNIE można nazwać dobrą grą, ale proszę unikać słów typu: piracki, sandbox, symulator.
No właśnie na odwrót. Na lądzie gra jest świetna ale misje morskie to najnudniejsza rzecz na świecie.
Mnie denerwowały m.in. niekonsekwencje - podczas bitew, 5 wściekle prujących do mnie chwilę temu frygat nagle robi sobie timeout, żeby pozwolić mi przeprowadzić abordaż i naprawić statek.
To samo podczas zabójstw - nieważne, że zdecyduję się zabić cel na oczach jego liczej obstawy, bo wszyscy sobie zrobią i tak przerwę i pozwolą mi przez kolejne 3 minuty spokojnie sobie z nieszczęśnikiem porozmawiać. Jeszcze byłoby ok gdyby gra miała dość przyzwoitości, by zrobić cięcie i przenieść do innej sceny, ale najczęściej jest tak, że po tych 3 minutach wszyscy się budzą z letargu i trzeba jeszcze przed nimi schrzaniać (Albo zabić, bo to też tylko kwestia spamowania klawiszy ataku i kontrataku).
Jedyna misja, w której byłem jako-tako zaangażowany, to któreś z polowań na templariuszy, ta z 2 braćmi knującymi przeciwko sobie. Co do reszty postaci, to trzeba się odnosić do notek biograficznych w menusach, by cokolwiek dało się o nich powiedzieć.